piątek, 22 maja 2015

Rozdział 13

Ucieczka


CAROLINE'S POV
- May...jestem głodna-marudziłam przyjaciółce prosto w ucho.
-To idź coś zjeść.
-Nie chce iść tam sama...a jak oni mnie tam zgwałcą czy coś?!
-Nic ci nie będzie-przewróciła na mnie oczami.
Westchnęłam z rezygnacją i z turlałam się z łóżka. May zaśmiała się kiedy pacnęłam tyłkiem o podłogę.
-Matko.. ale z ciebie kaleka...
Zignorowałam ją i podreptałam zgarbiona do drzwi. I tak suki... zamontowali nam\mi klamkę kiedy byłam w szpitalu.Co w moim mniemaniu było błędem z ich strony , przecież nie będą mogli nas kontrolować. Ale weź tu ogarnij takich zjebów jak oni.Kiedy przechodziłam obok salonu usłyszałam stłumione śmiechy i szept.
-Caroline...Caroline-odwróciłam się w stronę odgłosów. Niall siedział schowany z kanapą tak że było widać tylko jego czuprynę i oczy. Reszta chłopaków siedziała na kanapach i miała z niego niezły ubaw.
-Podejdź tu niewolnico-ton głosu blondyna zmienił się na bardziej stanowczy.
Ukucnęłam przy chłopaku i pogłaskałam go po włosach.
-Biedny Ni...do końca stracił rozum-westchęłam z udawanym rozżaleniem, wtedy dostrzegłam obecną na stole trawkę-ale nie martw się jak się do reszty zajarasz to go odzyskasz.-wycedziłam przez zęby po czym trzepnęłam go w głowę.
Weszłam do kuchni i zaczęłam robisz sobie makaron w sosie serowym. Tą jakże zajmującą czynność przerwał mi już nieźle wstawiony Harry.
-Zarobisz nam papuuuu?-zapytał robiąc kocie oczy.
-Rączki kominiarz ukradł?
-Co?
-Piwo.
-Piwo?
-Tak.
-Jakie piwo?
-Niepasteryzowane.
-Czekolada?
-Jaka czekolada?
-O czym ty pieprzysz kobieto?
-To nie ja jestem pijana.
-Ta rozmowa nie ma sensu , idę do chłopaków.
Mentalna piątka dla mnie! Kiedy skończyłam robić makaron zaniosłam go na górę. Nie chce przy nich jeść. Śmierdzą jak gorzelnia połączoną z plantacją zioła.
-Coś mi się zdaje że z jakąś godzinkę odpadną, Ni już ma jakieś schizy.
-Szybko im poszło-zadrwiła May.
*~*~*~*
Po trzydziestu minutach jedyne co słyszałyśmy z dołu, były dźwięki wydawane przez telewizor. Cicho wstałam z łóżka i podeszłam do drzwi i lekko je uchyliłam, nasłuchując. Usłyszałam ciche , stłumione chrapanie.
-May! śpią!-szepnęłam.
Dziewczyna zerwała się z łóżka i pobiegła do pokoju Zayna. Rozejrzałam się po pomieszczeniu w którym się znajdowałam. Sięgnęłam po torebkę i przeszukałam ją, na całe szczęście zabrali tylko telefony. Mam wszystko co potrzebne, dowód , kartę kredytową i fajki. Wpakowałam wszystko z powrotem i wyjęłam z szafy sportową torbę do której wpakowałam trochę ciuchów i bielizny. Oby to wypaliło.May wróciła po paru minutach z taką samą torbą i torebką. Przebrałyśmy się w sukienki,
Sukienka Caro
Sukienka May

bo przecież podczas ucieczki przyda się urok osobisty.
-Gotowa?
-Jak nigdy-odpowiedziała pewnie.
Zbiegłyśmy cicho po schodach, na palcach wkraczając do salonu. Chłopcy leżeli porozkładani po całym salonie i spali, połowy z zaproszonych gości nie było. Ostrożnie podeszłam do Harrego , który był najbliżej i wyciągnęłam z jego kieszeni kluczyki.Szczerze mówiąc nie wiem jakie ma auto, ale okaże się w praniu... zresztą jakie to ma znaczenie.
Kiedy dotarłyśmy do garażu nacisnęłam przycisk na bryloku. Światła czarnej, sportowej audi'cy zamigotały a samochód wydał charakterystyczny klik.
Auto Harrego.
Wrzuciłyśmy torby na tylne siedzenia, a same wsiadłyśmy do przodu. Włożyłam kluczyk do stacyjki, uprzednio zapinając pas. Przekręciłam go i skrzywiłam się na donośny warkot silnika. Mam nadzieję że nie obudził chłopaków. Wyjechałam przez otwartą bramę na ulicę i włączyłam się do ruchu. To że nie mam prawa jazdy to nie znaczy że nie potrafię się posługiwać tak prostą maszyną jak samochód, chociaż osobiście wole motory wyścigowe, ale to kwestii gustu. Modliłam się w myślach aby nie natknąć się na policje, przecież zamkną mnie z kierowanie bez prawka , a nawet pełnoletniości. Fakt mam jeszcze siedemnaście lat, ale z parę dni skończę to osiemnaście. Mknęłam przez prawie pustą autostradę, uważając aby nie przekroczyć dozwolonej prędkości, jak już mówiłam nie chce mieć glin na karku.Chociaż to by było dobre... może wlepili mi mandat i odesłali do rodziny? Zaczęłam się rozglądać za jakimś znakiem motelu. Po przejechani kilometra , zobaczyłam między drzewami niewielki znak głoszący " MOTEL : WOLNE POKOJE" Zjechałam w leśną uliczkę, gdzie z poza sosen wyłonił się niewielki budynek. Jego ściany były szare, a w niektórych oknach były karty. Wzdrygnęłam się lekko. Ale odepchnęłam wstręt na bok i zaparkowałam samochód przed motelem na małym "parkingu". Spojrzałam na May która oglądała uważnie budowle.
Motel w którym się zatrzymałyśmy.

-Myślisz że będzie bezpiecznie?-odezwała się.
-Tak sądzę, zresztą i tak nie mamy większego wyboru- wzruszyłam ramionami i wysiadłam z auta.
Wyciągnęłyśmy swoje torby , a ja zamknęłam samochód. Niepewnym krokiem podeszłyśmy do w połowie przeszklonych drzwi. Otworzyłam je , po czym wytarłam rękę w sukienkę, bo na klamce osiadła rosa.
-Witamy w motelu ROSEY- uśmiechnięta pulchna kobieta powitała nas- w czym mogę pomóc?
-Dzień dobry-uśmiechnęłam się uprzejmie- chciałyśmy zarezerwować pokój z dwoma łóżkami. Na razie na jedną noc- dodałam.
-Och ,oczywiście- kobieta przekartkowała stary zeszyt.
Chyba nie używają tutaj wielu cudów techniki. Pomyślałam rozglądając się.
-Pokój numer 13 jest wolny, czy życzą sobie panie rano śniadanie?
Spojrzałam na May, która nie zauważalnie kiwnęła głową. Była dziwnie cicha, jak nie ona.
-Poprosimy- posłałam jej wymuszony uśmiech- umm... czy ma może panie mapę miasta?
Kobieta przytaknęła i wyciągnęła z pod lady poskładaną kartkę razem z kluczem.
-Czy coś jeszcze?
-Tak, czy mogłabym skorzystać z telefonu?
-Oczywiście, tam jest - wskazała na przeciwległą ścinę.
-Dziękuje.
Zabrałam od niej mapę i klucz, po czym podeszłam od starego automatu. May stała za mną i patrzyła nieobecnym wzrokiem w ścianę.
-Masz- podałam jej klucz- idź do pokoju , ja zarezerwuje nam lot.
Posłała mi grymas który chyba miał być uśmiechem, i poszła do pokoju na końcu korytarza. Westchnęłam i złapałam w rękę książkę telefoniczną i zaczęłam szukać kontaktu do głównego lotnisko. Yhh... gdybym tylko miała mojego iphona , wszystko byłoby załatwione ca tak wertuje śmierdzące kartki, szukając paru cholernych cyferek.Kiedy w końcu znalazłam numer, wrzuciłam do automatu parę monet i wykręciłam numerki na tarczy. Serio kurwa ludzie...tarcza? Czuję się jakbym cofnęła się o co najmniej o pięćdziesiąt lat. Przyłożyłam słuchawkę do ucha , czekając aż ktoś się odezwie.
-Witam... Airport London w czym mogę służyć.
-Dzień dobry, chciałam zarezerwować dwa bilety na najbliższy lot do Polski.
Usłyszałam stukanie w klawiaturę i parę kliknięć myszką.
-Najwcześniejszy lot będzie juto o piętnastej dziesięć.
-Dobrze, psuje mi , proszę zarezerwować.
-Oczywiście, czy mogę prosić numer karty?
-Oh, tak - wyciągnęłam kartę i podałam kobiecie cyferki.
-Dziękuje czy to wszystko?
-Tak dziękuje, do widzenia.
-Miłego dnia.
Odwiesiłam słuchawkę na widełki , a na małej karteczce którą znalazłam obok książki zapisałam godzinę lotu.
Gdy weszłam do pokoju, zastałam May leżącą na brzuchu z twarzą w poduszce.
-Lecimy jutro po piętnastej- usiadłam na skraju jej łóżka- Co jest? Dlaczego jesteś taka milcząca?
-Nic,  chcę już zobaczyć, rodziców i brata-po jej policzku spłynęła samotna łza którą zaraz starła.
Wow płacząca May... to zupełna nowość.
-Ja też- powiedziałam z fałszywym smutkiem.

Tak naprawdę nie chce widzieć swojej rodziny, zawsze kłóciłam się z matką i nie potrafiła mnie zrozumieć, ani ja jej.W sumie ona jest jedynym powodem dla którego nie chce wracać. Wyjęłam papierosy i wyszłam na malutki balkon. Palenie jest tą jedyną rzeczą która mnie uspokaja. Uh... to będzie ciężki dzień.Słońce zaczęło wychodzić zza horyzontu, a ja siedziałam na balkonie paląc papierosa i pijąc kawę z automatu. Nie spałam całą noc, myśląc nad swoim życiem. Postanowiłam że pójdę rozejrzeć się za czymś do jedzenia. Głodna jestem. Wyszłam cicho z pokoju tak aby nie obudzić May.Skierowałam się w dół korytarza i skręciłam w następny.Dotarłam do starego automatu z przekąskami.Z lekkim wahaniem wrzuciłam do niego monety, obawiając się czy się nie rozleci.Wybrałam paluszki i czekałam aż zlecą ze swojego miejsca. Lecz to cholerne opakowanie utknęło na samym końcu spirali.
-Jebany staroć-warknęłam kopiąc maszynę.
Usłyszałam z sobą chłopięcy śmiech.
Noah
Odwróciłam się, dostrzegając, wysokiego chłopaka o szarych oczach i postawionych na żel brązowych włosach.Nie ogarniam tej mody na grzywkę "ala rampa" , to naprawdę irytujące że jedna trzecia facetów na tym pieprzonym kontynencie ma postawione włosy.
-Potrzebujesz pomocy?-zapytał uroczo się uśmiechając.
-Nah, poradzę sobie.
Podeszłam do automatu od jego bocznej strony i kopnęłam go z impetem. Paluszki spadły w odpowiednie miejsce a maszyna zagrzechotała nie bezpiecznie. Wyciągnęłam swoją przekąskę i spojrzałam na nie znajomego.
-Nie jestem pewien czy ta maszyna nie wybuchnie gdy ją dotknę- zaśmiał się.
-Jeśli wybuchnie będzie to twój problem-wzruszyłam ramionami.
Chłopak wrzucił pieniądze do odpowiedniego otworu i wybrał ciasteczka. Rzecz wypadła od razu, a chłopak schylił się żeby ją podnieść.Kiedy się wyprostował, patrzył na mnie z uniesioną brwią.
-Więc, co cie sprowadza do tak oddalonego od cywilizacji miejsca?
-Mogłabym zapytać cię o to samo.
Zaśmiał się, znowu. W ogóle dużo się śmieje, dziwny człowiek.
-Masz rację. Ja tutaj czekam na mój lot do nikąd.
-Chcesz się zabić czy nie wiesz gdzie lecieć-zapytałam rozbawiona jego doborem słów.
-Raczej to drugie, jeszcze mi się nie śpieszy w zaświaty.A ty?
-Czy chcę się zabić-droczyłam się-przechodziłam już to, nic fajnego.
-Wiesz że nie o to mi chodzi...zaraz, zaraz, jesteś po próbie samobójczej!?
-Żeby to jednej- wzruszyłam ramionami i skierowałam się do małego lobby.
-Uh, wiesz myślałem że ludzie od takich rzeczy, są przygnębieni i bez życia.
-Pewnie bym była, ale May do tego nie dopuści,przy niej nie da się być bez życia.
Zaśmiałam się na wspomnienie nawiedzające moją głowę.
***
Już trzeci dzień siedzę na swoim łóżku , nie ruszając się nawet na krok.Odkąd przywieźli mnie ze szpitala, nie odzywam się do nikogo, pochłonięta swoją pustką. Pierwszego dnia był psycholog, drugiego psychiatra, trzeciego no cóż, May.
Wparowała do mojego pokoju jak burza, co ja gadam bardzie ja huragan Katrina. Hah huragan May.
-Caro, wstawaj idziemy coś zjeść-nie ruszyłam się- no dalej...przecież nie przesiedzisz tak całego życia.
-Dobry pomysł, dzięki- szepnęłam ledwie słyszalnie.
-Nie ma mowy, idziesz ze mną w tej chwili na dół zjeść normalny posiłek, bo uwierz mi żaden człowiek jeszcze nie wyżył z herbaty.
Zepchnęła mnie z mojego ciepłego łóżka na podłogę. Przez co moja kość ogonowa obiła się o zimne panele.
-Ała- jęknęłam na co May zaśmiała się.
-No dalej leniu , ruszaj dupę, zrobiłam ci twoją ulubioną zupkę chińską.
Dla tej dziewczyny nie istnieje takie coś jak depresja, przysięgam. Wygramoliłam się na nogi poczłapałam za nią do kuchni. Założę się o wszystkie słodycze świata że będziesz się śmiała nawet na własnym pogrzebie.
***
-Ziemia do brunetki-z zamyślenia wyrwała mnie ręka chłopaka przed moimi oczami.
-Ah, tak, sory. Tak właściwie nie przedstawiłam ci się. Jestem Carolinie lub Caro, jak wolisz.
-Noah.
-Gdzie twoju arka huh?
-Hah zabawne- powiedział z sarkazmem- i czy tamten od arki nie miał Noe?
-Drobiazg , brzmi podobnie.
Rozmawialiśmy może ze dwie godziny, co szło nam bardzo dobrze. Naprawdę dobrze się dogadywaliśmy. Dowiedziałam się że ojciec Noah wyrzucił go z domu za to że jesteś gejem.Co uważam z absurdalne, bo to w końcu jego syn, nie może go wyrzucać tylko dlatego że pociągają go chłopcy. Opowiedziałam mu trochę o sobie i o May oczywiście pomijając fakty z wiązane z naszymi porywaczami. Kiedy powiedziałam mu że wracamy do Polski, bardzo się pod ekscytował i uznał że pojedzie z nami , bo czemu nie? Gdy dyskutowaliśmy na temat zacofania tego miejsca , do lobby weszła lekko poirytowana May.
-Dziewczyno, myślałam że gdzieś zginęłaś , albo ktoś cię znowu...-spojrzała na mojego towarzysza.
-O cześć- uśmiechnęła się- Jestem May, przyjaciółka Caro.
Teraz miała zdecydowanie lepszy humor niż wczoraj, chyba sen dobrze jej zrobił.
-Noah.
-Więc- odezwałam się- Ten oto przystojniak leci z nami do Polski, właśnie...miałeś zarezerwować bilet, staruszku.
-Oh, tak, już.-wstał i odszedł kawałek z telefonem w ręku.
-Mów- zażądała May.
-W skrócie, to bardzo miły facet którego ojciec wyrzucił z domu za jego orientację. Chce zmienić miejsce, więc go tak jakby przygarnęłam. Nie dosłownie, po prostu poleci z nami. Nie masz nic przeciwko?
-Nie skąd, dobrze mu z oczu patrzy, myślę że można mu trochę zaufać, chociaż musimy być ostrożnie, nigdy nic nie wiadomo.
-Good, gadasz ja jakaś matka, nie mówię że moja...ona by po mnie pewnie pojechała, ale mniejsza.
-Witaj Polsko, żegnaj Londynie-wrócił uradowany Noah.
-Tak, tak, cokolwiek.-zaśmialiśmy się razem. Oh wolność.

niedziela, 10 maja 2015

KOMENTARZE!!!!

Mam pytanie podoba wam się nasz blog? Jak tak to prosimy o komentarze, one są dla nas motywacją do dalszego pisania. Jak komentarze nie będą się pojawiać to będziemy zmuszone zawiesić a nawet usunąć bloga. Przez komentarze widzimy czy ma sens w ogóle dalej pisać rozdziały. Nie wymagamy żeby pod każdym rozdziałem było pełno komentarzy ale te kilka mogło by się znaleźć, może nawet nie pod każdym.

PS. Kolejne rozdziały będą dodawane co dwa tygodnie w piątki wieczorem.
PS.2. Jak macie jakieś uwagi co do naszego bloga śmiało pisać, będziemy brać pod uwagę wasze uwagi i je uwzględniać w blogu.


Dziękuje za uwagę!!
May & Caro

piątek, 8 maja 2015

Rozdział 12

Impreza


MAY'S POV
Do zjedzenia zrobiłam sobie omleta z pomidorami, szynką i szczypiorkiem i do tego kanapki z ogórkiem i herbatę. Usiadłam przy stole i spokojnie jadłam dopóki taki pan Horan nie wpadł do kuchni. Byłam w połowie jedzenia posiłku, ale nie dane było dokończyć bo mi zabrał talerz z przed nosa i zjadł. Patrzyłam na niego gniewnie ale nie odezwałam się i dopiłam resztę herbaty. Jak dokończył wzięłam wszystkie naczynia i pozmywałam, potem poszłam do salonu gdzie wszyscy chłopcy siedzieli, Zayn z Louisem grali w FIFA. Usiadłam na podłodze koło fotela i przyglądam się jak grają. Po godzinie skończyli i zaproponowali film zgodziłam się. Któryś z chłopaków poszedł po Caro, ja usadowiłam się na największej sofie na środku po lewej stronie chciał usiąść ale Liam go uprzedził, po prawej stronie usiadł Zayn. Na drugiej kanapie siedziała Caro z Louisem i Niallem, a na fotelu siedział Harry. W jego oczach widziałam smutek, szepnęłam do Zayna że idę pocieszyć Harrego bo jest samotny, nie chętnie ale zgodził się, więc podeszłam do niego i usiadłam na jego kolanach, był na początku zdziwiony ale po chwili się ogarnął i objął mnie ramionami w pasie i oparł pod brudek na moim ramieniu. Siedziałam na nim przez pół filmu, ale potem zgłodniałam więc poszłam do kuchni po jakieś przekąski i picie. Zrobiłam kilka misek misek popcornu, wyciągnęłam kilka paczek żelków i chipsów do tego sok pomarańczowy i kilka butelek piwa. Zaniosłam wszystko do salonu, wszyscy się ucieszyli a najbardziej to Niall nasz głodomorek, każdy wziął to co chciał, ja wzięłam sobie miskę popcornu i butelkę piwa, chciałam się napić ale butelka została mi wyrwana przez mojego chłopaka. Ale byłam mądrzejsza i wzięłam drugą butelkę i od razu skierowałam się w stronę Harrego i z powrotem usiadłam na jego kolanach, Zayn dziwnie nie na mnie patrzył ale nic nie powiedział. Próbowałam się skupić na filmie ale ciągle czułam czyjś wzrok na sobie. Wiedziałam kto to dlatego nie mogłam wytrzymać więc wstałam i podeszłam do niego chciałam usiąść koło niego ale on pociągnął mnie i usiadłam na jego kolanach.
-Możesz więcej nie siadać na kolanach Harrego.-wyszeptał mi do ucha.
-Przecież mi pozwoliłeś.-też szeptałam żeby reszta mogła spokojnie oglądać film.
-Tak ale na początku, a później miałaś siedzieć koło mnie.
-Znów jesteś zazdrosny, a nie ma o co, teraz się mnie nie pozbędziesz.
-Ciesze się z tego powodu-po powiedzeniu tego pocałował mnie namiętnie, oddałam pocałunek. Całowaliśmy się przez dłuższą chwile do puki nie usłyszeliśmy głupiego komentarza Lou.
-Znajdźcie sobie pokój.
-Zamknij się.-powiedzieliśmy równocześnie. Zeszłam z jego kolan i usiadłam obok opierając się plecami o jego tors. Oglądałam w spokoju nie całe 30 minut do puki nie poczułam jak ręka Malika jeździ po moim udzie a potem pocałunki na szyi. Odwróciłam głowę tak żeby nasze twarze były wprost siebie, uśmiechnęłam się a potem wyszeptałam do jego ucha żeby wytrzymał do końca tego filmu i pójdziemy do naszego pokoju skończyć to co zaczął. Zgodził się od razu bez sprzeciwu. Film po godzinie się skończył a ja w między czasie myślałam jak mam zmusić Zayna żeby mi striptiz zrobił, jestem ciekawa czy będzie protestował czy to dla mnie zrobi ale okaże się jak , zaczął pomału się będziemy sami. Zayn wstał z kanapy i oznajmił reszcie że my idziemy już spać, wyciągnął do mnie rękę ja bez wahania podałam mu swoją i skierowaliśmy się na górę. Szłam pomału bo mi się nie spieszyło ale Zaynowi chyba bardzo dlatego wziął mnie na ręce w stylu panny młodej, jak doszliśmy pod drzwi naszego pokoju to otworzył je kopnięciem i weszliśmy do środka, od razu położył mnie na łóżku i chciał rozebrać ale ja go zatrzymałam, popatrzył na mnie zdezorientowany.
-O co chodzi? Na dole mówiłaś że dokończymy to tutaj.
-A czy ja powiedziałam że to ja będę rozebrana, Nie. No właśnie, mam do ciebie taką małą prośbę...-strasznie się jąkałam pod koniec wypowiedzi.
-Jaką mów prost!-warknął, chyba zaczyna się pomału denerwować.
-Możesz zrobić dla mnie striptiz?
-Dla ciebie wszystko mogę zrobić.-powiedział z chytrym uśmieszkiem. Włączyłam muzykę, zaczął się pomału rozbierać. Najpierw ściągnął bluzę, śmiesznie ruszając biodrami. Denerwował mnie trochę bo bardzo spowalniał ściągnięcie podkoszulki, najpierw ją lekko podniusł a potem puścił, ale jak zobaczył moje zniecierpliwienie to ją ściągnął, ukazała mi się bardzo umięśniona klata, wstałam i podeszłam do niego i przejechałam ręką po niej poczułam jak mu ciarki przechodzą. Potem przejechałam po umięśnionym brzuchu, później skierowałam się wyżej i przejechałam przez jeden sutek i kierowałam się na jego ramię , zjechałam na dół splatając przez chwile nasze palce. Potem przeniosłam się na plecy, jeździłam po nich przez chwile pacem a potem wróciłam z powrotem na łóżko i kazałam mu kontynuować. Wziął się za spodnie, pomału rozpiął guzik a potem rozporek i pomału ściągał spodnie, pierwsze co ujrzałam to gumka bokserek, bardzo pomału je ściągał aż w końcu je ściągnął rzucił je gdzieś w kąt i powoli kierował się do mnie, wyciągnął do mnie rękę z lekkim wahaniem ujęłam ją. Podciągnął mnie do góry i zaczął powijać mi podkoszulkę ale nie zdążył jej ściągnąć bo się odsunęłam i podstępnie uśmiechnęłam.
-Na mnie musisz jeszcze poczekać, dokończ to co zacząłeś.-fuknął ale zrobił to co chciałam. W rytm muzyki kołysał biodrami i resztą ciała , po dłuższej chwili ściągnął bokserki a mi ukazał się jego pokaźnych rozmiarów członek.
-Mogę teraz zająć się tobą?
-No... myślę że możesz.
Podszedł do mnie i od razu ściągnął mi podkoszulkę, potem popchnął na łóżko, ściągając mi spodnie. Powrócił do górnej części mojego ciała, przejechał rękami po kręgosłupie i odpiął stanik. Po moich plecach przebiegły ciarki.Nagle wpił się w moje usta a ja łapczywie oddawałam pocałunek.Zajechał ustami po mojej szyi a kiedy trafił na czuły punkt ,zajęczałam cicho. Poczułam jak Zayn uśmiecha się lekko.
-May!-do pokoju wparowała Caro.-O boże moje oczy... Lou oni tu dzieci robią-krzyknęła do nie widocznego chłopaka.
-Wyjdź!-krzyknęliśmy razem z Zaynem.
-Ok , ale ja niańką nie będę. Załóż gumkę Zaza....-Mulat rzucił nią poduszką ale zdążyła zamknąć drzwi za sobą.
-Na czym skończyliśmy?-zapytał się z łobuzerskim uśmiechem, i powrócił do wcześniej wykonywanej czynności. Pocałował mnie namiętnie w usta, potem zaczął zjeżdżać w dół mojej szyi dotarł do moich piersi, jedną ujął w dłoń a drugą zaczął całować a potem w usta wziął mój sutek, wiłam się pod nim on dalej zajmował się moimi piersiami. Włożyłam dłonie w jego włosy i zaczęłam je ciągnąć, a on zamruczał z uznaniem, jak skończył zajmować się moimi piersiami zjechał z pocałunkami niżej do mojej łechtaczki, zaczął mnie dręczyć.
-Zayn nie baw się ze mną. Potrzebuje cię w sobie.
-Musisz wytrzymać, chcę językiem cię doprowadzić do orgazmu.- Gdy to powiedział, zaczął ponownie pieścić moje piersi i całować po szyi, pocałunkami zjeżdżał coraz niżej aż dotarł do mojej łechtaczki, prze lizał ją kilka razy. Ssał, lizał, podgryzał to wywołało u mnie przyjemne dreszcze aż moje plecy wyginały się w łuk, dłonie miałam w jego włosach i ciągnęłam za nie, Zayn warknął z przyjemności a potem się uśmiechnął i dalej kontynuował swoje poczynania. Swoim językiem jeździł po każdym zakamarku mojej małej aż jego język trochę we mnie wszedł i mnie tak pieprzył aż doszłam.
-Zayn- krzyknęłam.-O mój boże to było wspaniałe.-sapnęłam.
-Poczekaj na rundę drugą.-po tym wpił się w moje usta, całowaliśmy się z namiętnością i pożądaniem. Po chwili z szedł z pocałunkami na szyje, czułam jak mnie skóra piecze i już wiedziałam że zrobił mi malinkę. Oderwał się ode mnie i szeroko się uśmiechnął. Przy moim wejściu poczułam jego penisa a po chwili go w sobie, jęknęłam z bólu Zayn musiał to zauważyć bo czekał aż się do niego przyzwyczaję, popatrzył się na mnie i szukał w moich oczach pozwolenie na dalsze ruchy i chyba go znalazł bo zaczął się poruszać. Na początku poruszał się pomału ale  potem zwiększył tępo, moje dłonie przeszły z jego karku na plecy, wbiłam mu paznokcie a potem nimi przejechałam a chłopak warknął gardłowo ale nie przestawał się poruszać. Wchodził we mnie coraz głębiej aż dobił do mojego punktu G. Jęknęłam gardłowo jak poczułam rozlewającą się przyjemność w moim ciele. Zayn zrobił jeszcze kilka pchnięć i sam doszedł. Padł na mnie, krople potu były widoczne na jego skórze, czekaliśmy aż nasze oddechy się unormują.
-Byłaś wspaniała, gdzie ty się chowałaś przede mną, co?-zapytał i popatrzył się na mnie z lekkim uśmieszkiem.
-Dzięki. Nie wiem musiałeś źle szukać- mruknęłam i wpiłam się w jego malinowe usta. Oderwaliśmy się jak zabrakło nam powietrza w płucach, uśmiechnęłam się do niego, on odwzajemnił uśmiech. Położył się obok i przyciągnął mnie do siebie i pocałował w głowę, ja byłam tak zmęczona że zaczęłam ziewać.
-Zmęczona?-pokiwałam twierdząco głową- To śpij. Dobranoc księżniczko-pocałował mnie na dobranoc.
-Dobranoc misiu-odpowiedziałam i oczy same mi się zamykały, zasnęłam słuchając jego miarowy oddech. Obudziły mnie promienie słoneczne, które przedzierały się przez okno, bo kto by pamiętał o zasłonięciu okna przy takiej upojnej nocy, uśmiech wkradł mi się na usta po przypomnieniu sobie tego co się wczoraj działo. odwróciłam głowę w stronę Zayna, które jeszcze smacznie spał, wygląda prze pięknie jak śpi, taki bez troski, nie przejmujący się niczym, na jego buzi widniał delikatnie uśmieszek, przez ten widok sama się uśmiechnęłam. Chciałam się odwrócić żeby sprawdzić która jest godzina ale mi się nie udało bo zostałam bardziej przyciągnięta do boku mojego misia, chwile się męczyła żeby wyplątać się z jego żelaznego uścisku ,ale udało mi się. Było wpół do jedenastej, „no to se pospałam” pomyślałam. Odwróciłam się ponownie do Zayna i przyglądałam mu się przez dłuższą chwile a potem zaczęłam go całować po szczęce, usłyszałam pomruk zadowolenie, więc dale kontynuowałam tą czynność, aż dotarłam do jego ust, całowałam go mocno on odwzajemnił pocałunek, a po chwili ja leżałam pod nim, zaczął pogłębiać pocałunek zajęczałam mu w usta i poczułam jak się uśmiecha. Po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie bo brakło nam powietrza, Zayn nie czekając długo zaczął całować moją szyje. Dalej można się  domyślić  co się dział. Po skończonym stosunku leżeliśmy koło siebie i czekaliśmy aż nasze oddechy się unormują.
-Dzień dobry kochanie- wymruczał- Jak się spało?
-Dzień dobry, misiek. Spało mi się fantastycznie, ale teraz czuje się o wiele lepiej- uśmiechnęłam się.
-Ciesze się, mi teraz też jest o wiele lepiej. Takie poranki mógłbym mieć codziennie.
-Ja też , ale wolała bym to robić o wiele częściej.- poruszyła sugestywnie brwiami.
-Tak, ja tez. Z tobą zawsze i wszędzie.- pocałował mnie namiętnie. Chciałam wstać ale mi się nie udało bo od razu zostałam pociągnięta  z powrotem do klatki Mulata.
-Chciałam się iść umyć.-powiedziałam  śmiejąc się.
-A ja chce jeszcze z tobą trochę poleżeć.-powiedział przesłodzonym głosikiem. Zaśmiałam się i znowu spróbowałam wstać i udało mi się ale usłyszałam jęknięcie niezadowolenia ze strony Zayna.
-Chodź się myć, a potem pójdziemy na dół i zrobię nam śniadanko.
-Ok, na mówiłaś mnie.- po tym wstał i poszliśmy razem do łazienki. Tam się razem wykąpaliśmy, wytarliśmy puchowymi ręcznikami i umyliśmy zęby. Potem poszliśmy do garderoby się ubrać. Ubrałam się w leginsy, bordowy sweterek, trampki i oczywiście pod to bieliznę. Zayn ubrał czarne rurki, białą podkoszulkę i supry białe. Po ubraniu się wyszliśmy z pokoju, schodząc schodami na dół a potem prosto do kuchni tam byli już wszyscy.
-Cześć wszystkim.-powiedzieliśmy gdy weszliśmy.
-Cześć- odpowiedzieli chórem. Podeszłam do lodówki obczaić co jest i zrobić śniadanie. Wyjęłam produkty na naleśniki i zaczęłam wszystko przygotowywać, jak piekłam któregoś z kolei, usłyszałam jak Louis rozmawia z Zaynem o mnie i Maliku. Ale nie za bardzo słuchałam tylko widziałam jak spoglądają na mnie. Gdy już upiekłam naleśniki i postawiłam je na stół zabrałam się za przygotowanie dodatków. Całe śniadanie było ciche dopóki się nie odezwałam.
-Chłopaki mam pomysł-wszyscy się popatrzeli na mnie ze znakiem żebym kontynuowała swoją wypowiedź-Może zrobilibyście sobie dzisiaj taki wieczór męski, zaprosilibyście jeszcze kilka chłopaków, kupili trochę alkoholu, a ja mi Caro zrobiłybyśmy wam jakiś przekąski. Co wy na to?
-To bardzo dobry pomysł-poparł mnie Harry, reszta przytaknęła głową że się zgadza oprócz Zayna, no tak mogłam się domyślić że nie spodoba mu się ten pomysł.
-No nie wiem. A wy co będziecie robić?-Zapytał Zayn.
-My będziemy grzecznie siedzieć w pokoju Caro i rozmawiać, a potem możemy iść do twojego pokoju pooglądać TV. Zgódź się proszę, przecież musisz trochę posiedzieć z kumplami i się tochę zabawić a nie mnie ciągle pilnować, jakbym chciała uciec to bym to już zrobiła.-powiedziałam i się do niego uśmiechnęłam.
-Stary co ci zależy? May ma racje, musisz się trochę zabawić.-dopowiedział Liam.
-No dobra niech wam będzie.-westchnął z rezygnacją do dalszej konserwacji.-Robię to tylko bo mnie ładnie poprosiłaś.-wyszeptał mi do ucha a potem pocałował. Wszyscy jęknęli z obrzydzeniem. Odsunęliśmy się od siebie .
-Dobra, Harry i Louis dzwonią do kilku naszych kumpli żeby przyszli, a ja, Zayn i Niall jedziemy do sklepu, dziewczyny wiedzą co mają robić. -porozdzielał zadania Liam. Po chwili chłopcy zmyli się z kuchni. Caro dziwnie na mnie patrzyła.
-Co? Mam coś na twarzy że się tak na mnie patrzysz?
-Nie, ale zastanawiam się po co wymyśliłaś jakiś głupi wieczór dla tych idiotów?- zapytała.
-Powiem ci ale nie tu i teraz.
-To kiedy?
-Jak będziemy w pokoju, a teraz sprzątajmy czym szybciej się z tym uwiniemy tym lepiej.
-Dobra, to sprzątamy. Ale mi się nie chce.-jęknęła pomału wstając. Uwinęłyśmy się ze sprzątaniem w dwie godziny, jak skończyłyśmy to chłopcy wrócili z zakupów. Nakupowali tyle tego jakby robili mega imprezę a nie wieczór męski. Jak przygotowywałyśmy obiad dowiedziałyśmy się że będzie razem z nimi 15 osób. Na obiad zrobiłyśmy zapiekankę.
 Jedliśmy w ciszy, aż się któryś odezwał.
-Pyszna ta zapiekanka. -odezwał się Niall, wszyscy mu przytaknęli.
-Dzięki, a możesz mi powiedzieć kiedy zrobiłam coś nie dobrego?
-Nigdy, ty zawsze robisz pyszne jedzenie.- uśmiechnęłam się do niego, nagle na udzie poczułam czyjąś dłoń, odwróciłam się do tej osoby i okazała się nią być Zayn. Podniosłam brew do góry  w znaku żeby powiedział mi o co mu znowu chodzi.
-Nie podrywaj mojego kumpla. Jesteś moja. -wysyczał mi do ucha.
-Ja go nie podrywam, tylko z nim rozmawiam. A ty od razu zazdrosny się robisz, ogarnij się w końcu bo to wkurwiające się robi.- powiedziałam, pocałowałam go w policzek i poszłam na górę, w moje ślady poszła Caro. Jak weszłam na górę skierowałam się od razu do jej pokoju.
-Dobra, teraz gadaj o co chodzi z tym wieczorkiem-powiedziała zamykając drzwi od pokoju.
-Zaproponowałam im to, żeby wieczorem jak będą porządnie schlani  uciec stąd na dobre. Skapną się dopiero jak wstaną a my już będziemy siedzieć w samolocie lecący do Polski.
-Dobry pomysł.-poparła mnie. Przez godzinę rozmawiałyśmy na temat naszej ucieczki, ustaliłyśmy że pojedziemy do najbliższego hotelu koło lotniska, kupimy bilety na najszybszy lot do Polski i wrócimy do domu. Potem przyszedł Louis żebyśmy zaczęły szykować jedzenie bo chłopaki mają przyjść na 18, a była 16:30. Zeszłyśmy  na dół i zabrałyśmy się od razu do przy gotawań. Zrobiłyśmy stertę wypasionych kanapek, ugotowałam gulasz żeby zjedli coś ciepłego przed piciem, a Caro upiekła im babeczki. Potem do misek nasypałam chipsy i popcorn, a do kubków paluszki, pozanosiłyśmy to do salony, w tym momencie rozdzwonił się dzwonek do drzwi, oznaczało to tylko że goście przyszli, wróciłyśmy się do kuchni podgrzać gulasz. Jak podpaliłam palnik to wszedł Josh.
-Cześć piękne. -uśmiechnął się do nas.
-Hej.-odpowiedziałyśmy.
-Josh jestem, a wy?-przedstawił się.
-May, a to Caro moja przyjaciółka.-pokazałam na dziewczynę która siedziała przy wysepce kuchennej.
-Co z tym jedzeniem?-do kuchni wszedł Niall.
-Cierpliwości człowieku, na to trzeba czasu. -zaśmiała się Caro.
-Głodny jestem. -pożalił się nasz ciągle głodny Niall.
-Mówi się trudno, przykro mi nie jesteśmy maszynami. Przez te dziesięć minut z głodu nie umrzesz.
-Hahaha... -zaśmiał się sarkastycznie.
-To może ja nie będę przeszkadzać- powiedział do tej pory milczący Josh.
-Ty nam nie przeszkadzasz, tylko on.-wskazałam na Horana.
-Cicho, bo Zayna zawołam. -próbował mnie nastraszyć.
-To wołaj, ja się go nie boje, a jakby coś zrobił nie tak to o seksie może zapomnieć.
-Co? -zapytał Zayn wchodząc do kuchni.-Jak to brak seksu, co ja znowu zrobiłem?- zapytał z przerażeniem i złością w oczach.
-Domyśl się. -odpowiedziałam z chytrym uśmieszkiem. Spojrzałam co robi reszta która tu była, Josh się zmył, a Niall rozmawiał o czymś z Caro. Zayn dalej rozmyślał co mi zrobił, fajnie go widzieć takiego zakłopotanego.
-Nie wiem oświeć mnie. -wybuchłam niekontrolowanym śmiechem, a on stał zdezorientowany   nie wiedząc o co chodzi.
-Ty naprawdę wziąłeś to na poważnie? -zapytałam dalej się śmiejąc. -Ja to powiedziałam tylko dlatego żeby Niall ci głupot nie naopowiadał.
-To dobrze. - wypuścił powietrze z ulgą. -A co miał mi Niall powiedzieć?
-To że rozmawiałam z Joshem i nie chciałam mu dać jeść.
-Aha, ale te jedzenie mogła byś już podać, chłopcy głodni są.
-Dobra już podaje. -podeszłam do przygotowanego jedzenia- Caro pomóż mi.
-Dorób sobie dwie ręce a nie mnie fatygujesz. -odpyskowała ale i tak mi pomogła, jak weszłyśmy do salonu każdy chłopak się na nas gapił.
-Czego się gapicie, dziewczyn żeście w życiu nie widzieli. -warknęłam a nich.
-No takich ładnych to nie. -odezwał się jeden z chłopaków siedzących na kanapie.
-Tak wiemy że jesteśmy piękne, za każdym razem tak nam chłopcy mówią. -odpyskowałam im i skierowałam się w stronę schodów, Caro poszła za mną. Gdy byłam w połowie schodów usłyszałam jak woła mnie Zayn.
-A gdzie buziak dla dobrej zabawy? -zapytał i śmiesznie poruszył brwiami. Zbiegłam na dół i wpiłam się w jego usta.
-Dobrej zabawy. -powiedziałam i pobiegłam na górę.
-Jesteście totalnie niewyżyci … spać się się przez was nie da. Oh Zayn mocniej -jęknęła ze śmieszną miną. -Nie zdziwię się jak za dziewięć miesięcy będę ciocią...
-Nie będziesz, przecież mamy implanty. A tak w ogóle na razie dzieci nie chce.
-Implanty implantami ale ile one mogą wytrzymać przecież z taką ilością plemników cały harem zapłodnił. W ogóle widział bym go jako sułtana a ciebie jako nałożnice. -mówiła żywo gestykulując rękami.
-Ależ wymyśliła. Zayn jako sułtan to by było śmieszne, ja jego nałożnicą nigdy bym nie został mógłby sobie pomarzyć. Jakbyśmy zostały to bym sobie go tak wychowała że chodziłby jak w zegarku, a tak mam go w dupie ale nie dosłownie.
-A propo, brał cię od tyłu? -poruszała znacząco brwi.
-Tak, raz podczas mojej kary , następnego razu nie będzie. A ciebie Niall brał?
-Nie, on ledwo się do przodu dobrał. -zaśmiała się gardłowo.
-Ty to naprawdę suką jesteś. -przyznałam.
-Dzięki stara, naprawdę dzięki.
-No co? To prawda, zawsze się im stawiasz, pyskujesz, brakuje jeszcze żebyś ich zaczęła bić.
-Uwierz mam niekiedy ochotę.
-No ja też, w szczególności Malika.
-Najpierw się z nim pieprzysz a potem chcesz go bić. Naprawdę boje się o twoje zdrowie psychiczne. Zmieniasz się we mnie.
-Też to zauważyłam, ale co zrobić jak my prawie jak siostry jesteśmy. Pieprze się z nim bo mi się chce, a walnąć go za jego zazdrość to co się czepiasz.
-Wiesz mi też się chce -tu się zatrzymała -ale nie latam do Nialla czy któregoś a chłopaków i się z nimi nie pieprze. Ale to twoje życie, twój chłopak, nie wtrącam się, tylko błagam ciszej.
-No właśnie moje życie. Ja nie latam za Zaynem tylko on za mną. Jak ci przeszkadzają nasze krzyki i jęki to zatkaj uszy.
-Cokolwiek.
*Perspektywa osoby trzeciej*
Dziewczyny siedziały w pokoju Caro i rozmawiały na różne tematy. Zaś chłopcy bawili się w najlepsze.
Najpierw zjedli przygotowane jedzenie które popili dość dużą ilością alkoholu, jeden z chłopaków zaczął marzyć co te dziewczyny wyprawiają w łóżku i co potrafią ich usta.  Zayn się wkurwił jak to usłyszał, nie podobało mu się to że mówił o jego dziewczynie.
-Weź się kurwa zamknij, bo ci przy pierdole.
-O co ci chodzi? Przecież nic złego nie robię, tylko myślę jaki one by były w łóżku, a to mi wolno.
-Wolno, ale nie o tych dziewczynach bo jedna jest moja. -warknął na niego, dłonie w pięść się zawinęły.
-Która twoja? Stawiam na brunetkę, bo spokojniejsza.
-Nie, moja jest blondynka.
-Wole brunetki. Twoja blondynka za bardzo wyszczekana jest, a mi się takie nie podobają.
-A ja wole blondynki. Wiem jaka ona jest i to mi się w niej podoba, przynajmniej na swoim u mi postawić. Od dłuższego czasu nie lubię brunetek  bo miałem z nimi złe doświadczenia, a moja blondyneczka jest najukochańsza. -pod koniec wypowiedzi zrobił rozmarzone oczy.
-Nie wiem co ty masz do brunetek. Caro jest naprawdę seksi. -Niall zrobił znaczny ruch dłońmi
-Nie pamiętasz mojej byłej dziewczyny Victorii, co mi zrobiła. A do Caro nic szczególnego nie mam ale niekiedy mnie wkurwia.
-Tak Victoria była kompletną suką. Większą niż Caroline a to trudno przebić. -zaśmiał się Lou .
-Tak, ona to totalna suka. -zgodził się Liam z Lou.
-Nie zawsze.
-Ale większość czasu. -pierwszy raz odezwał się Harry.
-Ciebie nie lubi wyjątkowo. -zachichotał Lou.
-Wiem, dobra czas zapalić coś mocniejszego. -powiedział i zaczął skręcać jointy. Zioła starczyło na trzydzieści skrętów czyli każdy miał po dwa. Chłopcy palili, palili, palili, śmiali się  co głównie było sprawką marihuany.